Ks. Józef Gawor – z „Gościem” przez ćwierć wieku

Andrzej Grajewski

GN 28/2023 |

publikacja 13.07.2023 00:00

Ks. dr Józef Gawor kierował „Gościem Niedzielnym” z przerwami przez blisko 18 lat. Represjonowany przez Niemców i komunistów, był wzorem prawości i cywilnej odwagi. Miał niemały talent literacki, chociaż w czasach, kiedy przyszło mu kierować tygodnikiem, nie mógł go w pełni rozwinąć.

Ks. Józef Gawor – z „Gościem” przez ćwierć wieku reprodukcja henryk przondziono /foto gość

W podaniu o przyjęcie do seminarium świeżo upieczony maturzysta z Katowic 4 sierpnia 1926 r. napisał: „Świadomy celu, wytkniętego siłą rozwagi i głosu sumienia, śmiem Przewielebnego Rektora prosić o przyjęcie mnie do Śląskiego Seminarium w Krakowie”. Wpis jest nie tylko świadectwem jego duchowej dojrzałości, kiedy decydował o tym, aby zostać kapłanem, ale i drogowskazem na dalszą drogę życiową.

Pochodził z Dąbrówki Małej k. Katowic, gdzie urodził się w 1907 r. w wielodzietnej rodzinie górniczej. Ojciec był nadgórnikiem w kopalni Jerzy, położonej w jego rodzinnej gminie. Jak wynika z dokumentów, które znalazłem w archiwum archidiecezjalnym, bierzmował go we wrześniu 1923 r. założyciel „Gościa”, wówczas administrator apostolski w Katowicach ks. August Hlond. Święcenia kapłańskie otrzymał w czerwcu 1931 r. z rąk biskupa katowickiego Stanisława Adamskiego. Przed wojną pracował m.in. jako katecheta w gimnazjum żeńskim w Królewskiej Hucie. Udzielał się w harcerstwie jako kapelan hufca żeńskiego w Świętochłowicach.

Dwa lata w kacetach

Wybuch wojny zastał go w parafii pw. Świętych Piotra i Pawła w Świętochłowicach. 24 maja 1940 r. został aresztowany przez gestapo, a następnie trafił do obozu koncentracyjnego w Dachau, gdzie otrzymał numer 12 926. Po trzech miesiącach został wysłany do KL Gusen. Przebywał tam do 8 grudnia 1940 r., po czym wrócił do Dachau. Otrzymał wtedy nowy numer – 22 067. W trzecim tomie „Martyrologium polskiego duchowieństwa rzymskokatolickiego” zamieszczone jest o ks. Gaworze świadectwo jednego ze współwięźniów, który napisał, że „ofiarnością zdobywał wszystkich ludzi. Jego specjalną cechą było służenie bliźnim”. W Dachau pomagał przeżyć ks. Emilowi Szramkowi, proboszczowi z kościoła Mariackiego w Katowicach, jednemu z najważniejszych śląskich kapłanów ubiegłego stulecia. Jego ostatnie chwile opisał później w cyklu artykułów w GN. Z KL Dachau został zwolniony 24 kwietnia 1942 r. m.in. po interwencji wikariusza generalnego w Katowicach ks. Franciszka Woźnicy. Wrócił do domu schorowany i długo dochodził do siebie po obozowym koszmarze. Z korespondencji kurialnej z placówką gestapo w Katowicach dowiadujemy się, że gdy ks. Gawor siedział w niemieckich obozach koncentracyjnych, jego dwaj bracia zostali przymusowo wcieleni do Wehrmachtu, a jeden z nich zginął na froncie wschodnim. W 1943 r. został skierowany do Wodzisławia, gdzie pracował m.in. jako duszpasterz w miejscowym lazarecie polowym. Jednak czujny niemiecki kapelan wojskowy sprawdził jego kartotekę i poskarżył się władzom, że były więzień nie powinien pracować w takim miejscu. 30 stycznia 1944 r. został przeniesiony do parafii w Ćwiklicach k. Tychów, gdzie dotrwał do 1945 r. Rozpoczął później pracę katechety w Pszczynie. Koszmar obozów koncentracyjnych odcisnął na nim niezatarte piętno. Do obozowego doświadczenia wracał później w publicystyce. Znajomym opowiadał o koszmarach sennych, gdy budził się przerażony, że znów jest tylko numerem. Nie wchodził do mieszkań, gdzie był pies – co także było skutkiem obozowej traumy.

W redakcji i na poniewierce

Pracę redakcyjną zaczął w 1946 r. w „Naszej Drodze”, miesięczniku Sodalicji Mariańskiej. Jednak choroba ks. Klemensa Kosyrczyka, naczelnego „Gościa”, spowodowała, że potrzebował on wsparcia. W 1948 r. ks. Gawor przejął część jego obowiązków. W tym czasie był także katechetą w Liceum Pedagogicznym w Katowicach. Od 1949 r. pracował już wyłącznie na etacie w redakcji, zaś w sierpniu 1950 r. został przewodniczącym kolegium redakcyjnego, a więc faktycznym szefem tygodnika. Jednocześnie pracował naukowo i dwa lata później na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego obronił pracę doktorską pt. „Wskazania pedagogiczne św. Hieronima a wychowanie greckie i grecko-rzymskie”.

Redagowanie pisma w tamtych czasach było udręką. GN ukazywał się na 8 stronach w niewielkim formacie. Miał nakład 100 tys. egzemplarzy, gdyż na tyle pozwalały przydziały papieru. Sam papier był tak słabej jakości, że nie można było drukować fotografii, zamieszczano jedynie grafikę. Ustawiczne ingerencje cenzury, która w dowolny sposób mogła zinterpretować każdy tekst i żądać jego usunięcia, demolowały prawie każdy numer. Ten okres pracy ks. Gawora w redakcji skończył się w listopadzie 1952 r. Wtedy władze wygnały z diecezji katowickiej wszystkich biskupów. W ramach czystki prowadzonej rękami „księży patriotów” ks. Gawor został usunięty z redakcji, a „Gość” przestał się ukazywać do końca roku. Pismem z 12 listopada 1952 r. nowe kierownictwo diecezji nakazało mu pracę w Wydziale Duszpasterskim kurii, jednak długo tam nie wytrwał. W lipcu 1953 r. powiadomiono go, że ze względu na postawę polityczną nie został dopuszczony do ślubowania na wierność PRL, co warunkowało możliwość pełnienia funkcji kościelnych. W porozumieniu z władzami państwowymi ks. Gawor został z kurii usunięty i przeniesiony na wikarego do parafii św. Mikołaja w Bielsku-Białej. Tam szybko zdobył uznanie jako kaznodzieja i gorliwy duszpasterz. Wspierał wygnanych biskupów oraz organizował opór kapłanów, którzy nie godzili się z uzurpatorskimi poczynaniami wyznaczonych przez władze kolejnych wikariuszy kapitulnych. Został za to ponownie ukarany i w 1955 r. musiał opuścić Bielsko-Białą. Wywołało to sprzeciw parafian, którzy w liście do ks. infułata Piskorza – bezskutecznie, jak się okazało – domagali się jego powrotu. Trafił do Mikołowa, ale i tam jego aktywność była źle oceniona. Po kilku miesiącach dostał dekret na administratora wiejskiej parafii na krańcach diecezji. Nie przyjął go i na znak protestu w lutym 1956 r. przeszedł na emeryturę. Nie miała trwać długo. Do redakcji powrócił w listopadzie 1956 r. Wrócili razem z nim biskupi, których osobiście, wraz z ks. Franciszkiem Blachnickim, przywiózł do Katowic.

Chciał innego „Gościa”

Redagując pismo, ks. Gawor chciał przede wszystkim wychowywać czytelnika. Kalendarz liturgiczny wyznaczał w tygodniku rytm publikacji. Pisał długie cykle opowiadań, w których szczególny nacisk kładł na kształtowanie postaw moralnych. Jego publikacje, ukazujące się pod różnymi pseudonimami (m.in. Maurycy Orka czy Adam Olszyna), stanowiły główne pozycje wielu numerów. Sporo uwagi poświęcał informowaniu o życiu Kościoła, także o pracach Soboru Watykańskiego II. W 1962 r. otrzymał tytuł tajnego szambelana papieskiego, ale go nie przyjął.

Pracy w redakcji nie ułatwiały mu relacje z bp. Bednorzem, którego oskarżał o dyktatorskie zapędy i nieliczenie się ze zdaniem innych. Chciał redagować innego „Gościa”, ale nie było to wtedy możliwe. Jego dziennik, „Barwy dnia każdego”, pisany systematycznie przez wszystkie lata pracy w tygodniku, jest zapisem zmagań z cenzurą oraz władzami państwowymi i kościelnymi o zachowanie suwerenności i wiarygodności pisma. Wracał w tych zapiskach do wspomnień obozowych. 25 września 1980 r. napisał o modlitwie, którą jego poprzednik ks. Klemens Kosyrczyk odmawiał w kamieniołomach w Gusen. „Prosił swojego Anioła Stróża o zwołanie na konferencję dwóch jego kolegów, mianowicie Anioła Stróża człowieka, który może go zwolnić z obozu, i Anioła Stróża człowieka, który nie chce go zwolnić z obozowej kaźni. Niech się zajmą tą sprawą i wpłyną na jej przyspieszenie, zanim (…) będzie za późno. Modlitwa pomogła. Wkrótce zwolniono ks. Klemensa”. Takich perełek w tych zapiskach jest więcej.

Fascynowała go sztuka, miał wielu przyjaciół wśród artystów. Przez 16 lat kierował diecezjalną Komisją ds. Sztuki Sakralnej i miał wpływ na wystrój świątyń na Śląsku. Nie zawsze jego aktywność na tym polu jest dobrze pamiętana. Gaworowe przekonanie o konieczności posoborowych zmian nieraz zderzało się z gustami proboszczów i parafian, przywiązanych do tradycyjnego wystroju swoich świątyń. Natomiast nikt nie kwestionował jego talentu kaznodziejskiego, z którego był znany nie tylko w diecezji. Był zapraszany do parafii i ośrodków kościelnych w całym kraju. W jego czasach redakcja była miejscem spotkań księży o niezależnych poglądach. Zbierającą się u ks. Gawora nieformalną grupę nazywano Klubem Jordańczyków. Ważną rolę u jego boku odgrywały Elżbieta Malinowska, sekretarz redakcji i osoba zaufana szefa, oraz Irena Świda, formalnie jedynie korektorka, ale również autorytet nie tylko dla gościowego środowiska. Od 1966 r. coraz ważniejszą postacią w redakcji był ks. Andrzej Sapiński, utalentowany publicysta.

W marcu 1974 r. ks. Gawor przeszedł na emeryturę, a jego następcą został ks. Stanisław Tkocz. Zmarł w Wielki Czwartek 16 kwietnia 1981 r. Jego pogrzeb w katowickiej katedrze w Poniedziałek Wielkanocny był wielkim wydarzeniem dla Kościoła katowickiego. Uczestniczyły w nim tysiące wiernych i setki kapłanów z całego kraju, wspominających go nie tylko jako redaktora, ale także niezłomnego świadka wiary w czasach dwóch totalitaryzmów. Został pochowany na cmentarzu przy ul. Francuskiej w Katowicach. •

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.