Siostra Urszula Kłusek SAC: Bóg uzdrawia, ale nie pracując dalej nad sobą, można stracić to, co się zyskało

GN 33/2023 |

publikacja 17.08.2023 00:00

– Nie ma uzdrowienia bez przebaczenia. Jeżeli nie nastąpi przebaczenie, nie da się iść do przodu – mówi s. Urszula Kłusek, pallotynka.

Siostra Urszula Kłusek SAC: Bóg uzdrawia, ale nie pracując dalej nad sobą, można stracić to, co się zyskało Piotr Piotrowski /Foto Gość

Judyta Syrek: Czy Siostra ma szczęśliwe życie?

S. Urszula Kłusek SAC: Bardzo.

A co jest powodem tego szczęścia? Domyślam się, że Siostra odpowie, jak większość zakonnic: Pan Jezus, ale…

Ale nie mogę inaczej odpowiedzieć, bo to właśnie dzięki Jezusowi mam dziś szczęśliwe życie. On mnie uleczył.

Z czego?

Między innymi z poczucia niskiej wartości. Miałam kiedyś notoryczną potrzebę zarabiania na ludzkie względy. Ciągle myślałam, że na miłość muszę zasłużyć, bo jeśli nie, to nie będę dobrą zakonnicą. Oceniałam siebie przez pryzmat opinii, jakie inni mieli na mój temat. Takie nastawienie jest wewnętrzną udręką i sprawia, że funkcjonowanie jest trudne, nawet w zakonie. Choć nie mogę powiedzieć, że nie było w moim życiu szczęścia. Było. Ale większość działań życiowych determinowała walka o bycie docenioną.

Co było powodem niskiego poczucia wartości?

Myślę, że to były sytuacje z czasów przed wstąpieniem do zakonu. Pochodzę z domu, w którym przez długi czas obecna była choroba. Dorastałam wśród chorych dorosłych.

Jakie to były choroby?

Przewlekłe. Nie chcę powiedzieć, że całe moje dzieciństwo było przez to złe, bo rodzice bardzo mnie kochali i kochają, a ja kocham ich. Ale uwaga w moim dorastaniu była skupiona najczęściej na dorosłych. Najpierw babcia chorowała, potem mama. Od dziecka uczono mnie ostrożności i opiekuńczości wobec dorosłych. Oczywiście, może się wydawać, że to nic bolesnego. Jednak dorastanie w takich warunkach sprawia, że zamieniają się role.

Nie dorośli zajmują się dzieckiem, lecz odwrotnie.

Właśnie tak. W psychologii określa to termin DDD, to znaczy Dorosłe Dzieci z Rodzin Dysfunkcyjnych. Dzisiaj częstą dysfunkcją jest też DDA, czyli Dorosłe Dzieci Alkoholików.

Na czym polegało uzdrowienie Siostry?

Jezus dotknął mnie tak głęboko, że moje niskie poczucie wartości i wszelkie udręki zniknęły.

Co to znaczy „dotknął”?

Dotknął miłością. To nie było uzdrowienie fizyczne, bo nie miałam somatycznych dolegliwości. Doświadczyłam uzdrowienia duchowego. Miałam dwa momenty, które odblokowały mi serce. Pierwszy przyszedł zupełnie niespodziewanie – podczas sprzątania łazienki. Nagle dotknęła mnie taka obecność Boga, że jedyną rzeczą, którą byłam w stanie zrobić, to położyć się krzyżem.

I nagle przestała Siostra źle o sobie myśleć?

To nie przyszło od razu. Po tym doświadczeniu dalej normalnie pracowałam, może więcej się modliłam. Ale było drugie doświadczenie duchowe, w czasie zakonnego dnia skupienia, kiedy wiele czasu poświęca się na rozważania Biblii. Czytałam fragment o Zacheuszu. I nagle dostałam jasny przekaz, że ta historia jest o mnie. Po tych dniach skupienia poczułam, że natychmiast muszę dać tę miłość innym. Zaczęłam myśleć o stworzeniu wspólnoty. I założyliśmy z kilkoma wspaniałymi ludźmi świeckimi w Gdańsku Wspólnotę Hioba. Przede wszystkim posługujemy modlitwą tym, którzy próbują rozpoznać swoje cierpienie. Kiedy człowiek sam doświadczy pewnych sytuacji, łatwiej mu zrozumieć innych.

Co jest Waszym celem? Uzdrawianie sytuacji rodzinnych? Modlitwa zamiast psychologii?

Nie stawiamy sobie za cel uzdrawiania rodzin ani zastępowania terapii. Prowadzimy do osobistego spotkania z Bogiem, podczas którego w doświadczeniu Bożej miłości człowiek może nie tylko uświadomić sobie swoje problemy, ale przede wszystkim z zaufaniem oddać je Panu. To jest doświadczenie uzdrawiające, które może być początkiem decyzji o podjęciu pracy, także terapeutycznej. Często proces przemiany w rodzinie zaczyna się od tego, że jedna osoba zauważa, iż z czymś sobie nie radzi i zaczyna szukać pomocy w różnych wspólnotach. A jeżeli w rodzinie jedna osoba ma problem, oddziałuje to na wszystkich. Dysfunkcja nie zawsze jest związana z tym, że mąż nie kocha żony czy odwrotnie. Znam kochające się małżeństwa, ale w ich rodzinie ciągle zjawia się jakiś trud. Trochę tak jak u Hioba. Ciągle są nieporozumienia, których oni sami nie potrafią zrozumieć. I nagle ktoś zdaje sobie sprawę z tego, że powiela wzorce, które wyniósł z domu rodzinnego, z poprzednich pokoleń.

Na przykład?

Mogę opowiedzieć o Mateuszu, który jest w diakonii wspólnoty Hioba. Wychował się w rodzinie podwójnie alkoholowej. Jego tata pił w sposób jawny, a mama w sposób ukryty. Mateusz jako trzylatek był świadkiem rodzinnego dramatu. Podczas awantury mama wbiła tacie nóż w plecy. Nie zabiła go, ale dotkliwie zraniła. Dla dziecka taki widok jest traumą na całe życie. Potrzeba wiele trudu oraz modlitwy, by się z tym uporać. Długo trwało, zanim Mateusz przebaczył ojcu. Nie zrobiłby tego, gdyby nie pomogła mu żona, która studiowała resocjalizację i miała wykłady o alkoholikach. Pewnego dnia wytłumaczyła mu, że alkoholizm jest chorobą. Od tego momentu Mateusz zaczął inaczej patrzeć przede wszystkim na ojca, bo to jego obarczał winą najbardziej. Dużo się modlił i zaczynał rozumieć własne problemy. Celem wspólnoty jest stworzenie środowiska i miejsca, które pomoże ludziom w drodze do przebaczenia.

Z przebaczeniem wielu ludzi ma dzisiaj problem.

Przebaczenie jest fundamentalnym krokiem, bo od niego zaczyna się uzdrowienie. Jeżeli nie nastąpi przebaczenie, nie da się iść do przodu. Ono musi się dokonać trójstopniowo. To znaczy: człowiek musi przebaczyć bliskim (rodzicom, żonie), sobie i Bogu.

Dlaczego Bogu?

Dlatego, że człowiek poraniony podświadomie ma zawsze żal do Pana. Jeden z uczestników rekolekcji organizowanych przez Wspólnotę Hioba powiedział, że przez sporą część dorosłego życia pytał: „Po co mi, Panie Boże, dałeś tak spieprzone życie?”.

Rozumiem, że znalazł odpowiedź.

Przebaczył na każdym stopniu. W chwili, gdy człowiek otwiera się na Boga, zostaje uzdrowiony. Mam przyjaciółkę z DDA. Dorastała w domu, który był meliną. Doświadczyła uzdrowienia, ale w pewnym momencie wrócił ból i żal. Wychowywała się w strachu, że koledzy, którzy przychodzą do rodziców, mogą ją w amoku alkoholowym zgwałcić. Przez wiele godzin chowała się za zasłoną przy drzwiach balkonowych. I kiedy ten żal do niej wrócił, poszła do kościoła, stanęła przed krzyżem i krzyknęła: „Gdzie byłeś, kiedy tak cierpiałam!”. Wtedy usłyszała w sercu odpowiedź: „Cały czas cię chroniłem”. Zrozumiała, że naprawdę tak było. Nikt jej nie skrzywdził fizycznie. Dzisiaj jest żoną i matką. Świetnie spełnia się w roli szkolnego pedagoga.

Siostra nie tylko modli się z osobami cierpiącymi, ale też z nimi pracuje.

Wiele lat uczyłam w szkole i pracowałam z dziećmi, ale miałam też przekonanie, że jest potrzebna katecheza dla dorosłych. Trzeba wiedzieć, aby głębiej wierzyć. Prowadziłam takie nauki, mając świadomość, że nie leczy człowiek, lecz spotkanie z Bogiem. Wiem, że leczy Słowo, modlitwa i Eucharystia. I jeżeli my doprowadzimy człowieka do relacji z Bogiem, to On poradzi sobie z jego ranami. Wiem to z własnego doświadczenia.

Co się dzieje w Waszej wspólnocie? Czy jest coś poza modlitwą?

Ci, którzy mieszkają w Gdań- sku, starają się spotykać poza rekolekcjami. Mamy konferencje, spotkania świąteczne. Ale przede wszystkim ważna jest posługa Słowem. Ona jest wpisana w działalność Wspólnoty Hioba. Codzienne spotkanie ze słowem Bożym jest uzdrawiające. Kiedy człowiek nauczy się rozważać Słowo, zaczyna odkrywać, że to nie on czyta Słowo, ale że Słowo zaczyna czytać jego życie. Codziennie rozważając Biblię, przeżywamy życie ze Słowem. To jest inna, nowa droga głębokiego uzdrawiania. Doświadczamy tego, że przez słowo Boga miejsca, które wydawały się największą raną i kiedyś najbardziej bolały, stają się najpiękniejszą przestrzenią spotkania ze Zbawcą i doświadczenia Jego miłości. Przez uzdrowione rany człowiek staje się zdolny do służby innym.

Jedne rekolekcje wystarczą?

Rekolekcje to początek. Jeżeli ktoś zostawi to doświadczenie i nic dalej nie będzie robił z tym, co odkrył w czasie modlitwy, to, mimo iż serce zostało oczyszczone, w miejsce oczyszczenia może przyjść siedem innych grzechów, demonów. Bóg uzdrawia, ale nie pracując dalej nad sobą, można stracić to, co się zyskało.

Wróćmy do pracy z dziećmi. Co pokazało Siostrze wiele lat katechizowania w szkole?

Z perspektywy tego czasu mogę powiedzieć, że za mało jesteśmy wykształceni w kontekście problemów psychologicznych dzieci, tego jak człowiek kształtuje się w dzieciństwie.

Ma Siostra na myśli braki w wykształceniu katechetów?

Również to. Czas katechezy to szansa, by wyłapać przez zachowania dzieci, z czym się borykają. To też moment, w którym można zaprosić do współpracy rodziców. Kiedy spotykam się z dziećmi komunijnymi czy bierzmowanymi, organizuję też spotkania z rodzicami i mówię im o DDD i DDA. Zawsze trafi się ktoś, kto tej wiedzy potrzebuje. Czasem ludzie słuchają ze łzami w oczach, nie dlatego, że ja dobrze mówię, ale że odkrywają, co ich przez długi czas męczyło. Nie tylko dzieci, lecz wielu dorosłych boryka się z trudną i nieprzepracowaną przeszłością. Kiedyś miałam audycję w radiu na ten temat. Zadzwoniła emerytowana lekarka. Służyła ludziom, ale zawsze miała problem z poczuciem własnej wartości. Pielęgnowała w sobie poczucie winy. Wiele lat cierpiała, zanim zrozumiała, skąd się to w niej bierze.

Jak katecheta może pomóc dziecku w szkole?

Przede wszystkim warto, by katecheta (czy nauczyciel) był wrażliwy na zachowania dzieci i przyglądał się im bez oceniania. Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych przyjmują zazwyczaj standardowe postawy. Próbują się wcielić w rolę bohatera, kozła ofiarnego, maskotki czy dziecka niewidzialnego. Typ bohatera to osoba, która w każdej sytuacji wszystko zrobi, zawsze będzie odpowiedzialna, wszystkim się zajmie. Miałam taką uczennicę, wiedziałam, że to „bohaterka”. Okazało się, że tata odszedł z domu, mama wpadła w depresję, a dziewczynka miała młodszą siostrę i nastąpiła zamiana ról. To ona przejęła rolę matki nie tylko wobec rodzeństwa, ale także w stosunku do matki. Kozioł ofiarny to osoba, która zaczyna źle się zachowywać i wszyscy zrzucają na nią winę za wszystko. Powodem takich zachowań są często kłótnie w rodzinie. Bardzo ważne jest, by katecheci i nauczyciele słuchali, co mówią uczniowie. Za złymi zachowaniami kryją się duże problemy. A dziecko z rodziny dysfunkcyjnej nie jest nauczone rozmawiać, nie umie mówić o swoich uczuciach. Jakie są podstawowe zasady w takich rodzinach? Nic nie mówić, niczego nie czuć i nikomu nie ufać. Są ludzie, którzy wszystko kontrolują, bo noszą w sobie taki poziom lęku, że zmuszeni są nad tym „panować”. Dziecko zaczyna się odzywać agresywnie tylko dlatego, żeby ktoś pierwszy go nie zaatakował. Ważne jest wychodzenie naprzeciw takim osobom, bo jak długo krzyczą w nas rany, nawet jeżeli człowiek będzie religijny, nie nawiąże relacji z Osobą, którą jest Bóg. Zawsze wiedziałam, że Pan jest miłością i że jest dobry, ale zupełnie inaczej jest wiedzieć, a inaczej jest doświadczyć. Od dziecka patrzyłam na ból i myślę, że kiedy człowiek doświadczy cierpienia, lepiej rozumie innych. Jeżeli mamy świadomość własnych trudności z dzieciństwa, łatwiej jest poczuć, co temu drugiemu człowiekowi, z którym się spotykamy, jest potrzebne. •

Siostra Urszula Kłusek SAC

tworzy w Gdańsku Wspólnotę Hioba, która ma pomagać osobom cierpiącym, również tym pochodzącym z rodzin dysfunkcyjnych. W czasie wspólnych wieczorów wielu dorosłych odkrywa nieprzepracowane historie z przeszłości, które blokują rozwój duchowy i relacje z innymi ludźmi.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.