Przez ponad 800 lat ta duchowość uformowała największy zastęp świętych. Jedną z jej form jest tajemniczy III zakon.
Coraz częściej cierpienie i ból są spychane na margines życia. Musimy się przed nimi chronić, a szczególnie dzieci, młodzież... Ale czy odpychanie rzeczywistości jest w stanie ją zmienić?
„Smutny święty to żaden święty” i „Żadne kazanie nie jest bardziej skuteczne od dobrego przykładu” - te maksymy św. ks. Jan Bosko wydaje się wcielać w życie salezjańska młodzież.
To wspólnota modlitewna, która ma przygotować do honorowego, chrześcijańskiego umierania.
Nasze decyzje i wybory sprawiają, że my, nasze rodziny i społeczności stajemy się przestrzenią królowania Boga.
Swoje miejsce mają tu maleństwa, które nie potrafią mówić, i siwowłosi już weterani, rodziny z wianuszkiem potomstwa i żyjący w pojedynkę. Spotkasz ich wśród bezdomnych i w poprawczaku, na koncercie, w górach i na nartach. Na czym polega fenomen tej wspólnoty?
- To wspólnota dla każdego, komu bliskie są modlitwa w ciszy i szukanie Boga w codziennym życiu – zauważają Małgorzata i Robert Ambrożowie.
To były chyba 40. urodziny. Pokłóciłem się z żoną. Wyszedłem z domu i wsiadłem do autobusu. Jechałem obok kościoła kapucynów. Coś mnie tknęło. Wysiadłem. Zapukałem na furtę i powiedziałem, że chcę wstąpić do zakonu.
To wspólnota młodzieży - mówi krótko ks. Łukasz Kowalski.
Nie noszą zbroi, tylko szkaplerze z maryjnym herbem. Zamiast mieczy mają różańce. Nazywają siebie braćmi. Grupują się w chorągwiach i komandoriach. To Rycerze Jana Pawła II, świecki zakon formujący mężczyzn.