W ostatnich latach obserwuje się ciekawe zjawisko: większość powołań kapłańskich rodzi się w wielkich miastach. W 2007 roku w jednym z seminariów w południowej Polsce rozpoczęło formację ponad 20 alumnów. Wszyscy pochodzą z dużych ośrodków miejskich. Rodzi się pytanie: Co Bóg chce przez to powiedzieć współczesnemu Kościołowi?
Za szczególne dobrodziejstwo mojego rektorskiego urzędowania poczytuję sobie obowiązek i przywilej rozmowy wstępnej z kandydatami do seminarium, i stwarzaną przy tej okazji możliwość zadziwienia się (ciągle od nowa) tajemnicą i darem powołania kapłańskiego.
– Sabciu, gdzie jest Tadzio? – zapytała młodą dziewczynę piekarzowa. – Poszedł się uczyć na biskupa! – usłyszała w odpowiedzi. I choć brat dziewczyny dopiero co wstąpił do seminarium, proroctwo się spełniło. Dziś bp Tadeusz Werno wspomina tamte czasy w rozmowie z ks. Dariuszem Jaślarzem.
Wielu mieszkańców Ziemi Lubuskiej sądzi, że diecezjalne seminarium od początku mieściło się w paradyskich murach. Wszystko zaczęło się jednak w Gorzowie Wlkp.
Z ks. prof. Krzysztofem Pawliną, rektorem WMSD o tym, czemu trudno czasem dostrzec w księdzu człowieka i dlaczego Warszawa pięknieje duchowo, rozmawia Tomasz Gołąb.
Można powiedzieć, że Benedykt XVI został księdzem na przekór, bo gdy podejmował decyzję pójścia do seminarium, wokoło słyszał, że księża nie będą już potrzebni.
Pewnej nocy nagle obudziłem się i chodziłem jak czapla po podłodze. Łaziłem z kąta w kąt po pokoju. Przyszła mi do głowy nieoczekiwana myśl, żeby zostać księdzem.
Zasadniczym problemem jest to, że we wszystkich próbach stajemy wobec tego, że cały wysiłek duszpasterski skierowany jest do tych którzy do Kościoła przyjdą
Jesteśmy mężczyznami w pełni wieku, siły i chęci do działania. Mamy ukończony 35 rok życia, niektórzy dobiegają do 60 roku życia, mamy za sobą staż małżeński nierzadko dwudziestoletni. Mamy też za sobą staż pracy, obfity w kontakty międzyludzkie, obarczeni doświadczeniami, przeżyciami mimo to chcemy dalej działać, współpracować.