Trzeba uważać, bo w papieskim przemówieniu do reprezentantów państw muzułmańskich jest haczyk.
W ostatnich kilkunastu miesiącach członkowie polskiego episkopatu wielokrotnie jasno dawali do zrozumienia, że mają na głowie ważniejsze kwestie niż udział w doraźnych rozgrywkach politycznych.
Zaprzątając sobie głowę bieżącymi wydarzeniami na scenie politycznej czy kościelnej łatwo przeoczyć to, co z perspektywy czasu może okazać się sprawą znacznie bardziej istotną.
Jak podało Radio Watykańskie doszło do „przedefiniowania" pojęcia emigranta.
Mnie niepokoją nie tylko islamskie reakcje. Niepokoją mnie również reakcje europejskich, a w tym także katolickich, komentatorów całego wydarzenia.
Uważna lektura papieskiego przemówienia nie pozostawia wątpliwości, że Benedykt XVI nie utożsamia się z krytycznymi wypowiedziami o islamie.
Ci, którzy przewidywali, że papieska pielgrzymka do Bawarii skończy się klęską z pewnością czują zawód.
Gdyby księża w Polsce nie byli stawiani na piedestale, nie udałoby się wzbudzić aż takich emocji.
Próby wmanewrowywania członków episkopatu w doraźne działania polityczne nie są niczym nowym.
Terroryści, którzy wymyślili i zrealizowali atak z 11 września 2001 mieli jeszcze jeden plan. Chcieli wywołać powszechną nienawiść wszystkich do wszystkich.