Artysta miłosierdzia - św. Albert Chmielowski
Figurka brata Alberta wykonana przez artystę Alfreda Tobiasza i jego córkę. Roman Koszowski /Foto Gość

Artysta miłosierdzia - św. Albert Chmielowski

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 15.12.2008 10:47

Św. Brat Albert porzucił malarstwo, ale pozostał artystą. Artystą miłosierdzia...

Mało obstawiony święty

Barbara Gruszka-Zych

Jan Paweł II był jedynym w historii świata dramaturgiem, który ogłosił swojego bohatera świętym.

Kim był Brat Albert? Za studenckich czasów podkładał swoją protezę (stracił nogę w powstaniu styczniowym) pod koła powozów, wymuszając zapłatę, potrzebną mu, żeby zabawić się z kolegami. Razem z innymi artystami bywał w salonach. Malował i wystawiał obrazy. Kiedy nie mógł sobie poradzić z intensywnym bólem istnienia, trafił w ręce psychiatrów. I nagle całkowicie zmienił swoje życie. Rzucił sztukę i zamieszkał z bezdomnymi w krakowskiej ogrzewalni. Został zakonnikiem.

Zaczęłam się do niego modlić dzięki zmarłej w zeszłym roku Wandzie Zanussi, matce znakomitego reżysera. „On jest mało obstawiony, dlatego mnie wysłuchuje” – mówiła. Uważała, że to nie przypadek, że jej syn Krzysztof urodził się we wspomnienie świętego. Nie zdziwiło jej też, że na plan jego filmu o Adamie Chmielowskim, kręconego na podstawie dramatu Karola Wojtyły, trafiła Barbara Szułczyńska, matka cudownie uzdrowionego chłopca, który był „dowodem” w procesie kanonizacyjnym zakonnika. To były znaki, że Brat Albert chce się „przypomnieć”.

Mnie też „przypomniał się” trzy lata temu, kiedy pisałam książkę „Mało obstawiony święty”. Spotkałam wtedy ludzi, którzy żyją jego przesłaniem. S. Lidię Pawełczak, albertynkę, która przerwała studia na Akademii Sztuk Pięknych i wstąpiła do zakonu. Jej dziełem był obraz kanonizacyjny świętego. Zaraz potem prawie straciła wzrok. Dziś maluje, rzeźbi i chce uczyć młodzież ze swojej Opalenicy wytwarzania ceramiki artystycznej.

Ks. Mirka Toszę, który w Jaworznie w zrujnowanym budynku szkoły zamieszkał razem z bezdomnymi i stworzył wspólnotę „Betlejem”. I kilku innych. Z moją książką pojechałam do Jana Pawła II. Był on, jak powiedział Krzysztof Zanussi, „jedynym w historii świata dramaturgiem, który ogłosił swojego bohatera świętym”. Po powrocie otrzymałam list z Watykanu: „Jego Świątobliwość życzy, by przypominający się w pani książce św. Brat Albert wypraszał dla wszystkich wrażliwość na drugiego człowieka, zwłaszcza najbiedniejszego, i przypominał, że każde chrześcijańskie »pochylenie się« nad drugim jest aktem miłości wobec samego Chrystusa, który z nim się utożsamia, że wszystko, co czynimy jednemu z tych najmniejszych, czynimy samemu Chrystusowi”.

 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..