publikacja 04.10.2018 06:00
Przez 35 lat zmienił się wyraźnie styl, jakość i charakter życia. Mimo to w erze smarfonów, wszechobecnego internetu czy egzotycznych wakacji wrocławscy studenci tłumnie zjeżdżają do Białego Dunajca, gdzie od dawna znajdują coś trwałego.
Młodzi nie oszczędzali się. Pokonywali najbardziej ambitne trasy tatrzańskie. Tutaj w drodze na Świnicę (2301 m n.p.m.). Maciej rajfur /FOTO GOŚĆ
Już nie taki jak kiedyś
Tegoroczna edycja wyróżniała się od poprzednich ze względu na dość istotne zmiany. – Przede wszystkim skróciliśmy obóz o jeden dzień. Teraz wyjazd trwa 13 dni, od poniedziałku do niedzieli, nie zahaczając o następny tydzień. Uczestnicy mieli bowiem problem z urlopami. Dojeżdżali później lub musieli wyjeżdżać wcześniej. Obecnie drugą połowę września mogą rozdysponować dla własnych potrzeb, żeby kalendarz układał się wygodniej – tłumaczy Piotr Kopyto, szef białodunajeckiego obozu. Kolejna nowość dla wielu wydawała się szokiem, ale organizatorzy wyszli z niej obronną ręką. Chodzi bowiem o zamianę legendarnego już Festiwalu Piosenki Wszelakiej, podczas którego duszpasterstwa występowały na żywo w przebraniach, prezentując autorskie utwory na festiwal filmowy.
– Zostaliśmy zmuszeni do stworzenia nowej formy ze względów logistycznych. Poza tym zauważyliśmy u coraz większej liczby osób pasję fotografowania, filmowania i montażu, dlatego chcieliśmy pokazać ten potencjał. Spontanicznie zaproponowaliśmy więc duszpasterstwom nagranie filmików z życia swoich chat – mówi P. Kopyto. Młodzież sprostała wyzwaniu i, choć nie wszyscy mieli sprzęt z najwyższej półki, pokazała dobry poziom techniczny, pomysłowość oraz duże poczucie humoru. Festiwal filmowy wypalił. Następną zmianą, a raczej testowaną nowością była tzw. chata złomów. Mieszkali w niej ludzie, którzy brali już kilkakrotnie udział w obozie, ale bardzo chcieli znów się pojawić w Białym Dunajcu. Żeby nie przytłaczali młodszych od siebie, ulokowano ich osobno w jednym z domów. – Zobaczymy, jakie to przyniesie owoce i zdecydujemy, czy za rok również pojawi się taka chata – oświadcza główny szef obozu.
Pozytywne liczby
Patrząc na statystyki z kilku lat, trzeba przyznać, że coraz więcej młodych ludzi przybywa do Białego Dunajca. W tym roku przyjechało ich 656, a poprzednia edycja zgromadziła niewiele ponad 600. Najliczniejszą chatę stworzyło DA Wawrzyny – 75 mieszkańców. Co piąty uczestnik był maturzystą. Organizatorzy podkreślają, że obóz jest skierowany nie tylko do tych, którzy dopiero skończyli liceum lub technikum, ale także do tych, którzy nigdy nie byli jeszcze w Białym Dunajcu. – Staramy się przyciągnąć po prostu nowych ludzi, co udało się w tym roku osiągnąć. Takich uczestników było 350, czyli ponad połowa. To dobry wynik w stosunku do ubiegłych lat. Resztę tworzą głównie osoby, które są z nami drugi, ewentualnie trzeci raz. Tak więc wiekowa piramida została zachowana – opisuje Piotr Kopyto.
Założenie obozu jest klarowne: młodzież pośród tatrzańskich szczytów poznaje ideę działalności duszpasterstw akademickich. Jeśli tylko im się spodoba, mogą dołączyć do nich, odnaleźć swoje miejsce. Biały Dunajec dla wielu już okazał się wspaniałym startem w wartościowe środowisko, które łączy to, co dla młodości naturalne, czyli werwę, zapał, aktywność i szaleństwo, z tym, co dla człowieka najważniejsze – pogłębianiem relacji z Bogiem. – Jesteśmy narzędziem do zachęcenia studentów, by dołączyli do duszpasterstw akademickich – podsumowuje szef obozu.