Komańcza: Uwięziony pasterz

Brak komentarzy: 0
mwydawnictwo.pl/

publikacja 28.05.2011 10:27

O pobycie kard. Stefana Wyszyńskiego w Komańczy opowiada nazaretanka s. Stanisława Niemeczek. Tekst pochodzi z książki "Wspomnienia o Stefanie kardynale Wyszyńskim" wydanej nakładem wydawnictwa m.

Komańcza. Można by ten okres pobytu Księdza Prymasa określić krótko: zwyczajność i prostota. Nie znam tak głęboko duchowości Księdza Prymasa jak jego współwięzień - ksiądz kanonik Stanisław Skorodecki. Moje wspomnienia dotyczą zwyczajnych, codziennych kontaktów w ostatnim miejscu internowania Księdza Prymasa i związanych z tym naszych przeżyć.

Gdyby na parę dni czy tygodni przed pamiętną datą wigilii Chrystusa Króla w 1955 roku powiedział ktoś, że cichy i ustronny dom w Komańczy stanie się świadkiem historycznych wydarzeń i przyjmie w swe progi Jego Eminencję Stefana kardynała Wyszyńskiego, trudno byłoby nam uwierzyć w możliwość takiego biegu historii.

A jednak tak się stało.

29 października 1955 roku, około godziny 8 rano, przyjechali do Komańczy przedstawiciele KC z Warszawy i oznajmili, że tego samego dnia, za parę godzin, zostanie przywieziony do nas Ksiądz Prymas. Stwierdzili, że ostatnie miejsce jego pobytu nie sprzyja zdrowiu. Władze Państwowe na prośbę Episkopatu o uwolnienie Księdza Prymasa podjęły decyzję, że odtąd nasz dom będzie miejscem dalszego internowania.

Na taką możliwość byłyśmy zupełnie nie przygotowane. Z niedowierzaniem przyjęłyśmy wiadomość, że dom ma być natychmiast opróżniony z gości - dotychczas miał charakter domu wypoczynkowego - że nikogo z osób świeckich nie można już przyjmować i jeśli ktoś jest obecny - musi wyjechać.
A byli właśnie w domu filmowcy, nakręcający w Bieszczadach film o generale Świerczewskim pt. „Błękitny Krzyż".

Zaczęło się zatem gwałtowne uprzątanie pokoi i zwijanie sprzętu technicznego. Był ruch, krzątanina, pośpiech. Jednak mijały godziny i nikt nie przyjeżdżał. Zdawało się już, że wiadomość była nieprawdziwa. Oczekujące siostry porozchodziły się po domu, gdy nagle o godzinie 15.30 zelektryzowało nas gwałtowne dzwonienie do furty.

- Dostojnik jest - krzyknął szofer.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 1 z 10 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..