Żyją prosto. Za wzór przyjmują Najświętszą Rodzinę. Cenią możliwość formacji razem z dziećmi.
Bez nich istnienie szkół pijarskich byłoby chyba niemożliwe.
Trwa listopadowy mrok, a oni zgłębiają tajemnice światła. Pracują tygodniami nad tym, żeby zabłysło w ich sercu, a potem ogarnęło ciała, po same koniuszki palców. Wyrazić blask Jezusa każdym gestem – oto zadanie.
Co zrobić, żeby przynależność do parafii dawała więcej satysfakcji? Narzekanie niewiele pomoże. – Cisnęliśmy księdza, i tak to się zaczęło – mówi Dawid.
– „Formowanie przez działanie” sprawia, że można dotrzeć nie tylko do młodych, którzy już są w naszej organizacji – przekonuje Joanna Kula.
Nie noszą habitów i żyją w rodzinach, ale należą do zgromadzenia. Dziękując Bogu za przepracowane lata, odnawiali przyrzeczenia, które składali, wstępując do wspólnoty.
- Kościół to nie mury i proboszcz. I nie przychodzimy tutaj po to tylko, by sobie wykupić ubezpieczenie na życie, ale dlatego, że jesteśmy wspólnotą i Kościół tworzymy właśnie my. Nie jest łatwo. Wiele trudności trzeba pokonać, ale wierzę, że to wszystko ma sens – powiedziała Dominika Barańska z Szewnej.
Osamotnienie, choroby, brak nadziei… Członkowie Wspólnoty św. Charbela na co dzień doświadczają pomocy świętego mnicha.
– Chcemy uczyć ludzi modlitwy uwielbienia. Najczęściej prosimy, dziękujemy, ale rzadziej uwielbiamy Boga. I to jest pole do naszej pracy – mówią członkowie wspólnoty.
Animatorki to dziewczyny pełne zapału, pomysłów i chęci do pracy. Wspierają opiekunów wspólnot na wielu polach, a dla młodszych koleżanek starają się być wzorem wiary i zawierzenia Maryi.