Jeszcze pięć lat temu w schronisku na Miziowej spodziewali się góra trzydziestu osób. We mgle przyszło 200! Od 2013 r. było ich tysiące. Piąty finał Ewangelizacji w Beskidach już w sobotę – 19 sierpnia na Magurce Wilkowickiej.
Po jednej stronie ulicy: „Jezu, ufam Tobie”, po drugiej – „Hare Kryszna”. W pewnym momencie w Ustroniu Morskim dwie grupy dzieliło zaledwie kilka metrów asfaltu i przejeżdżające samochody. To niby niewiele, ale w rzeczywistości... ogromna przepaść.
– Uśmiech, spojrzenie z miłością i nawet negatywne, bojowe nastawienie się zmienia. Nie jesteśmy tutaj, żeby kogokolwiek potępiać – zapewniają ewangelizatorzy.
– Jak dostać się do Nieba? – zagaduję pana przy bankomacie. – Do góry i w prawo.
– Światowe Dni Młodzieży były naszą Górą Przemienienia. Teraz trzeba z niej zejść i wrócić po ludzi, którzy albo na ten szczyt nie weszli, albo chcą iść na następny – mówi ks. Andrzej Wołpiuk.
Jeśli chcesz, mogą się za ciebie pomodlić. W tramwaju, sklepie, na ulicy albo na uczelni. Poznasz ich po żółtej naszywce i otwartości na drugiego człowieka.
Kończyły się rekolekcje. Kilkuset młodych rzuciło się do wyjścia. Ksiądz Jarek podszedł do nas i rzucił: „Gońcie ich, bo wam uciekają”. Czy stracimy to pokolenie?
O tym, czy Bóg uzdrawia przy kluskach i roladach, opowiada Michał Świderski.
Półtora roku temu, kiedy Kraków pochłonięty był przygotowaniami do Światowych Dni Młodzieży, z dalekiej Brazylii przybyli również oni – Ada, Michele, Thamyres i Josè.
Zostawiają wszystko niemal na 12 miesięcy i jadą do Florencji, by razem mieszkać, modlić się, poznawać Boga i głosić to, czego sami doświadczyli. Jednym z misyjnych punktów na ich mapie był Lublin.