Ich założyciel to jedyny święty, który nosił stygmaty Ducha Świętego. „Jeżeli chcesz zmienić ze złego w dobre, to musisz natychmiast to uczynić, a jeżeli z dobrego w lepsze, to potrzeba czasu, rady i modlitwy” – mówił.
Są najstarszym rodzimym męskim zgromadzeniem zakonnym na ziemiach Polskich i pierwszym w Kościele powszechnym, który na długo przed ogłoszeniem dogmatu o Niepokalanym Poczęciu NMP nosił już w swojej nazwie taki tytuł.
Podobno klucz do komnaty miał „pod wycieraczką”, o czym wszyscy wiedzieli, by zawsze każdy mógł do niego przyjść. – U nas drzwi są cały czas otwarte – mówią tarnowscy filipini.
W długich klasztornych korytarzach unosi się jeszcze intensywny zapach Wielkanocnego Paschału. Mam wrażenie, że on sam ogrzewa ceglane mury, w które przyjął braci i siostry kościół warszawski.
Zachowali pierwotny strój i regułę. W Polsce franciszkanie obserwanci od wezwania pierwszego krakowskiego klasztoru – św. Bernarda ze Sieny nazywani są bernardynami.
– W naszym szczegółowym charyzmacie mamy trzy zadania: uwielbienie Pana Boga, dobro bliźniego i wspólnoty oraz własne uświęcenie – podkreśla proboszcz parafii Trójcy Przenajświętszej w Stalowej Woli, ks. Mieczysław Kucel.
Przybywali do diecezji kilkakrotnie po to, by na stałe osiąść tu jedenaście lat temu. Od 2004 r. tuż obok biskupiego pałacu, redemptoryści mają swój „dom studiów”.
Jeżeli dotąd kojarzyli ci się jedynie z kwintesencją polskości, czyli jasnogórskim obrazem, musisz poznać tych chłopaków. Paulinów dzielą języki, kolor skóry, kontynenty, z których przybyli. Łączy ich biały habit i... pewna tajemnica.
Od 300 lat kapucyni w Warszawie troszczą się o najuboższych materialnie, ale też o tych, którzy pogubili się w życiu duchowym.
O rozeznawaniu powołania i odczytywaniu znaków od Pana Boga z o. Krzysztofem Pałysem rozmawia Marcin Jakimowicz.