Św. Jan Boży i inni
Św. Jan Boży Manuel Gómez Moreno (PD)

Św. Jan Boży i inni

Brak komentarzy: 0

ks. Tomasz Jaklewicz

publikacja 28.02.2013 18:00

To nieważne, czy powstanie o nim film. Ważniejsze stokroć to, że Boży ludzie wciąż żyją na tej ziemi.

Szaleniec z Grenady

To, co wydaje się bezsensowną pomyłką, okazuje się nieraz opatrznościowe...

Określenie „szaleniec” nie jest żadną przesadą. Przełomowym dniem życia Jana był 20 stycznia 1538 roku. W Grenadzie słucha kazania Jana z Avila, zwanego apostołem Andaluzji. Kapłan wzywa do nawrócenia. Słowo działa jak grom z jasnego nieba. Po wyjściu z kościoła Jan targa włosy i ubranie, woła: „Boże, miłosierdzia!”. Rozdaje cały swój dobytek. Otoczenie uznaje, że postradał zmysły. Zamykają go w domu dla obłąkanych. Tam doświadcza na sobie, jak brutalnie traktuje się chorych psychicznie. To, co wydaje się bezsensowną pomyłką, okazuje się opatrznościowe. Dzięki pobytowi w szpitalu Jan odkrywa swoje powołanie: opieka nad chorymi.

Długo szukał swojego miejsca w życiu. Od dziecka nosiło go po świecie. Urodził się w roku 1503 w małej wiosce w Portugalii. Jako 8-latek opuszcza swój dom rodzinny w tajemniczych okolicznościach (porwanie? zauroczenie opowieściami wędrowca?). Trafia do hiszpańskiego miasta Oropesa, gdzie znajduje swój drugi dom u miejscowego zarządcy dóbr. W wieku 28 lat zaciąga się do wojska hiszpańskiego i walczy z Francuzami. Cudem unika śmierci.

Ponownie wyrusza na wojnę, tym razem przeciwko Turkom na wschodzie Europy. Po powrocie z wojaczki odwiedza swoją rodzinną wioskę. Tam odkrywa smutną prawdę o losie rodziców – matka zmarła ze zgryzoty po utracie syna, ojciec przywdział habit franciszkański i wkrótce także umarł. Jan postanawia odpokutować swoją winę. Udaje się do Afryki z pragnieniem męczeństwa. Pracuje przy budowie fortyfikacji twierdzy Ceuta. Powraca do Hiszpanii, handluje pobożnymi książkami. W końcu osiada w Grenadzie, gdzie przeżywa burzliwe nawrócenie.

Po uwolnieniu ze szpitala dla obłąkanych Jan zakłada swój pierwszy przytułek, w którym chorzy mają być traktowani po ludzku. Sam troszczy się o swoich podopiecznych, dba o higienę, co było wtedy rzadkie. Pewnego dnia, niosąc chorego, upadł, miał mu wówczas pomóc sam Rafał Archanioł. Podczas pożaru szpitala królewskiego Jan rzuca się na ratunek pacjentom. Wokół niego gromadzi się z czasem grupa wolontariuszy, z których już po jego śmierci powstanie zakon bonifratrów. Jan umiera w wieku 55 lat. Kona samotnie w celi, na klęcząco. Na jego pogrzeb przybyła cała Grenada, dumna ze swojego świętego szaleńca. Przy jego grobie dzieją się cuda.

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..