publikacja 21.09.2018 18:52
Tekst wystąpienia podczas sesji plenarnej XI Zjazdu Gnieźnieńskiego, 21 września 2018 r.
„Kochaj i czyń, co chcesz" — zdanie to często jest cytowane przez ludzi współczesnych, aby wykazać, że ten, kto kocha, może robić wszystko, jako że „najważniejsze to kochać". Zdanie to przywoływane jest również w obronie „małżeństw" pomiędzy osobami tej samej Od: „przecież się kochają!". To tak, jakby za sprawą miłości zacierałyby się wszelkie granice. Łatwo wykazać absurdalność takiego myślenia: przecież ojciec nie weźmie z córką ślubu tylko dlatego, że „się kochają".
Dla chrześcijan, którzy jako pierwsi użyli tego zdania, miłość nie jest prostym przywiązaniem istniejącym poza czasem i przestrzenią. Wręcz przeciwnie, jest w nich zakorzeniona i obwarowana pewnymi warunkami. Jest to uczucie, które samo w sobie stawia przed nami wymagania. Ogólnie rzecz biorąc, dla chrześcijan miłość ucieleśnia koncepcję Jana Dunsa Szkota z XIII wieku: volo ut sis. Inaczej mówiąc, jeżeli cię kocham, to usuwam się w cień, żebyś był sobą.
Wystąpienie prof. Chantal Delsol zostało odczytane przez Katarzynę Łukomską. Tłumaczenie tekstu: Magdalena Macińska JK
Chrześcijańskie zrozumienie miłości stawia przed nami określone wymogi i powinno być stale pogłębiane. Jeżeli przyjmiemy takie rozumienie miłości, to kochając, nie robimy „tego, co chcemy", bo kochać już samo w sobie oznacza, że przede wszystkim spełniamy potrzeby drugiej osoby, inaczej mówiąc, kiedy kochamy naprawdę, to właśnie nic robimy tego, „co chcemy".
Czy zatem zdanie świętego Augustyna nie zawiera w sobie paradoksu? Nie, gdyż oznacza ono: jeżeli jesteś posłuszny wymogom miłości, a więc służysz drugiemu, wszystko inne jest ci dane z naddatkiem - w ten sposób spełnisz wszystkie możliwe wymagania. Pozwala to dostrzec, do jakiego stopnia wolność chrześcijańska różni się od wolności nowoczesnej i ponowoczesnej.
1. Wolność jako odpowiedzialność a wolność jako kaprys
Wolność jest pustym słowem we współczesnym społeczeństwie, w którym jednostka funkcjonuje w ramach wielu społeczności, poza którymi pozbawiona jest własnej inicjatywy. Słowo „wolność" nie istnieje w językach pozaeuropejskich lub też oznacza wolność zbiorową wobec innych podmiotów. Chiny są wolne, ponieważ nie są ciemiężone przez sąsiednie narody, ale Chińczycy jako jednostki nie są wolni. Podobnie jest w języku arabskim. Wolność zaczyna się od pojawienia się koncepcji osoby, która jest właściwa dla kultury judeochrześcijańskiej.
Michel Henry mówi o przewrocie, który dokonał się za sprawą chrześcijaństwa jako o „dekompozycji ludzkiego świata"[1]. Wszystko jest obalone, tak i obalona została hierarchia władzy w nowym tysiącleciu („Nie ma niewolnika ani człowieka wolnego") i pojawił się nowy człowiek. Nie chodzi tutaj o rewolucję, która miałaby polegać na odwróceniu porządku politycznego i społecznego, tak jak rewolucja Lenina, w ramach której nowy człowiek był zaledwie wyblakłą karykaturą wolności, lecz o dzieło trwałe, o przemianę moralności i wezwanie do nawrócenia serca.
Idea osoby zakłada istnienie indywidualnego sumienia, tak jak u Antygony, która była zdolna podjąć ryzyko i przeciwstawić się instytucjom władzy. Idea osoby zakłada odpowiedzialność osobistą, a odrzuca jednocześnie wszelką odpowiedzialność zbiorową. Żaden z nas nie może być karany za drugiego. Jednocześnie nikt nie może należeć do drugiego człowieka, nawet najbliższej osoby (podczas gdy na przykład w Chinach w obliczu wyroków niebios każdy po śmierci będzie odpowiadał za długi krewnych). W ciemnych wiekach[2] Kościół jako pierwszy obalił wywodzące się z Rzymu prawo, na mocy którego ojciec rodziny mógł zabić swoje dzieci według swojego osądu.
„Kochaj i czyń, co chcesz": wolność chrześcijańska w świecie, w którym wszystko wolno