O tym, jak przejść po linie, i o ewangelizatorach myjących nogi woodstockowych załogantów.
Jedni przyjeżdżają do Trzcińca, żeby podzielić się wiarą, inni – żeby jej poszukać. Odnajdują Boga w muzyce, zabawie i w drugim człowieku.
Wędrują przez siedem wsi w okolicy Pakości, przynoszą swoją młodość, talenty i... Ewangelię. Ale nie wiadomo do końca, kto tu ewangelizuje.
– Większość ludzi, których tam spotkałem, przeżyła załamanie psychiczne. Mają zaledwie 15, 18 lat, a ty mówisz im, że ich życie może wyglądać inaczej, że Bóg chce ich zbawić, uzdrowić, że Go potrzebują – opowiada ks. Dawid Klimera, wikary z parafii Matki Bożej Królowej Różańca Świętego w Łaziskach Górnych.
Na festiwal „Sunrise” w Kołobrzegu zjechali się fani techno z całej Polski. Pozornie to ostatnie miejsce, gdzie można było spotkać Pana Boga. Dlatego uczestnikom akcji „Przystań z Jezusem” zależało na tym, żeby zanieść Go właśnie tam.
Kiedy przekroczyłem trzydziestkę, uświadomiłem sobie, że Bóg ma plan dla mojego życia. Zdecydowałem się pójść za tym planem.
– Podczas styczniowego rejsu poczuliśmy dotyk Boga. Jeden z naszych synów został uzdrowiony. Chwała Panu! – mówi, nie kryjąc wzruszenia, Wiesław Kaim.
- Kiedy ks. Andrzej zapytał mnie, czy chcę w ten sposób pracować, zgodziłam się z marszu. Czułam, że Bóg mnie do tego przygotowuje i czekałam na taką propozycję - opowiada Agnieszka Kilińska z Żyrardowa.
Do autobusu pakuje się dwóch wygolonych na łyso facetów w bluzach. Jeden taszczy pod pachą sporą figurę Matki Boskiej. Ludzie zerkają w popłochu.
Na nadwiślańskiej plaży ewangelizatorzy będą docierać do fanów muzyki jamajskiej, którzy przyjadą do Płocka na ogólnopolski festiwal Reggaeland.